Czy w życiu warto kierować się jedynie emocjami? Żyć chwilą? Tą wyczekiwaną, która nawet jak już nadejdzie, pozostawi pustkę? Bo przecież, gdy już dotkniemy tego Świętego Graala, to zawsze czar trochę pryska. Zdobywając upragnione, tracimy coś, o czym tak długo marzyliśmy, czekaliśmy na odpowiednią chwilę, by się jej całkowicie poświęcić, wchodząc w nią do końca i czując w końcówkach włosów. Biegi ultra czy też górskie dostarczają nam wszystkim nie lada przeżyć. Czy to przyroda, która nas otacza, gdy endorfiny szaleją i każde, nawet najmniejsze fizyczne doznanie przeszywa nas do ostatniej kosteczki. Nie mniej pozytywne doznania czerpiemy od osób, które nam towarzyszą, które nas wspierają i kibicują nam zarazem. Przecież gdyby nie one, to czy ten pot wylany na treningu zadowoliłby jedynie nasze własne ego? A jakby to wszystko połączyć? Marzenie, którego sam nie jestem w stanie w racjonalny sposób wyjaśnić, dlaczego było i nadal jest tak ważne. Znaleźć się wśród sobie podobnych, dać ponieść się fali, płynąć razem ze wszystkimi wokół, chłonąć i oddawać tę pozytywną energię. Niech procentuje, niech leci dalej, niech zaraża, niech powoduje uśmiech, drżenie głosu, łzę wzruszenia.
Większość tych chwil zachowamy dla siebie i swoich bliskich, ale warto też podzielić się tym pozytywnym przekazem z innymi. Tak jak w tym numerze znajdziecie dużo pięknych i wzruszających historii, tych, o których się nie zapomina, o których chce się krzyczeć, aby wszyscy usłyszeli i zarazili się pozytywną energią.
Zachęcamy, dzielcie się swoimi dobrymi emocjami, dajcie od siebie też trochę tej pozytywnej energii. Wam nie ubędzie, a innym to z pewnością.
Co w numerze 47 Magazynu ULTRA?