Po Arkham City bylem bardzo podjarany Arkham Origins i... gra okazała się być kubłem lodowatej wody. Za grę odpowiedzialne jest inne studio i to widać. Mnie zabolało, ze Joker mówi głosem Dwóch Twarzy z City, a nie swoim własnym (tj. Hamilowym), Batman tez ma nie swój głos. Autorzy chwalą się, ze mapa jest większa niż w City i na papierze faktycznie jest, chociaż nie uważam, ze podzielenie miasta szeroką rzeką, na której nic nie ma, na dwie części można uznać za "powiększenie". Cześć lokacji pokrywa się z City, chociaż jeśli zna się mapę City i spojrzy się na mapę Origins okazuje się, ze mapa jest mniejsza, budynków albo brakuje, albo są bliżej siebie. Dodatkowo do gry wcisnęli system szybkich podroży, którego odblokowywanie jest jawna kopia z Far Cry 3. Upośledzone jest tez zaczepianie pazura, tak jak City przyzwyczaiło do faktu, ze linkę można zaczepić niemal wszędzie, tutaj tak lekko nie ma. Frustrujące, ale można się przyzwyczaić.
In plus, gra wygląda trochę ładniej niż City, historyjka nie jest zła, jest tez co robić poza nią.
Ogólnie gra sprawia wrażenie zrobionej trochę na sile, żeby wypełnić czas w oczekiwaniu na Arkham Knight (który w czasie pisania tej opinii już trafił na rynek, ale edycja PC została poddana aborcji i rodzi się na nowo). Pozycja raczej dla zagorzałych, acz wyrozumiałych fanów.