Wilk / Marek Hłasko

Opinie (1)

Średnio: +Dodaj opinię
Dodaj ocenę produktu 1 2 3 4 5 Głosuj

Kupił produkt

Nie wyobrażam sobie, jak można nie znać Marka Hłasko. Chociażby ze słyszenia powinno się kojarzyć go z lekcji polskiego lub biblioteki. Ja sama ze wstydem muszę przyznać, że poznałam go późno, bo zaledwie kilka lat temu. Nigdy nie pisał o łatwych rzeczach. W jego twórczość trzeba było się wgryźć, a niektórzy łamali sobie na tym zęby. Jak mogłabym go określić jako czytelniczka? To dla mnie polski James Dean. Tak jak jego bohaterzy – romantycznym buntownikiem. Miał w twarzy tajemnicę, którą przekładał na karty swoich książek. Warto tu wspomnieć, że na uwagę zasługuje również jego dorobek scenarzysty filmowego. Przywołajmy tutaj chociażby „Ósmy dzień tygodnia” z 1958 roku czy „Baza ludzi umarłych” z tego samego roku. Jest to autor, którego na pewno warto znać. Czy „Wilk” – pełnowymiarowy debiut odkryty długo po śmierci artysty – jest dobrym początkiem odkrywania jego twórczości? Prozaik i scenarzysta filmowy. Szybko zyskał sławę najzdolniejszego pisarza młodego pokolenia. Był legendarną postacią, symbolem nonkonformizmu. W życiu osobistym upodabniał się do bohaterów swych utworów, romantycznych, twardych outsiderów, którzy stali się dla jego pokolenia symbolami rozczarowania rzeczywistością lat 50. Jego idolami byli Humphrey Bogart i Fiodor Dostojewski. Jego proza stała się wyrazem sprzeciwu wobec schematyzmu i zakłamania literatury socrealistycznej. Opowiadał o buncie natury moralnej. Znakomicie opisywał środowisko społecznych nizin, w którym panuje beznadzieja i cynizm. Jego bohaterowie żyją marzeniami o zmianie, ale marzenia te zawsze okazują się płonne. W Polsce zakaz druku jego utworów obowiązywał przez 20 lat. Był także współscenarzystą filmów Koniec nocy (1957), Pętla (1957), Spotkania (1957), Ósmy dzień tygodnia (1958) i Baza ludzi umarłych (1958). Niezaprzeczalnie sensacją wydawniczą 2015 r. jest w Iskrach nigdy nieopublikowana powieść Marka Hłaski Wilk, która była jego debiutem literackim, choć na publikację musiała czekać ponad sześćdziesiąt lat. Wilk to historia chłopaka z Marymontu, dorastającego w dwudziestoleciu międzywojennym. Rysiek Lewandowski mieszka w biednej dzielnicy. Środowisko lumpenproletariatu to głównie złodzieje i bezrobotni, bezustannie szukający okazji do zarobienia kilku groszy. Młody człowiek, zapatrzony w westerny, szuka dla siebie szlachetnego wzorca do naśladowania, aby zmienić otaczające go realia. Śni o lepszym życiu, nie do końca wiedząc, czym to „lepsze życie” ma być. W 2015 r. ukazały się dwie wersje powieści: popularna i naukowa. Pierwsza opatrzona została obszernymi przypisami. Wersja naukowa natomiast zawiera, poza samą powieścią, wstęp historycznoliteracki wyjaśniający genezę Wilka, a także podejmujący próbę przybliżenia struktury dzieła. Ta książka nie jest dla wszystkich. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron było mi ciężko się wciągnąć. Niewątpliwie utrudniał mi w przyswojeniu nieco archaiczny język, teraz już niespotykany. I nie chodzi tylko o nieznane słowa, które wyszły z użytku, ale również konstrukcję zdań. Jeśli przeskoczycie to i się przyzwyczaicie – potem lektura była czystą przyjemnością. Postacie genialnie skrojone. W atmosferze wszechogarniającej biedy i smutku wybijają się swoją autentycznością. Czy łatwo mi było czytać o tych czasach, kiedy śmierć czaiła się za rogiem, a głód był codziennością? Nie. Klimat mocno uwrażliwia, więc myślę, że każdy powinien sięgnąć po tę powieść. Ta książka wryła mi się w pamięć. Minęło już trochę czasu, odkąd zakończyłam czytanie, ale wciąż powracają do mnie bohaterowie, sceny, konkretne zdania. Czuję też zimno. Takie jak na ulicy, gdzie mieszkają postacie. Zupełnie jakbym to ja, a nie oni, biegała w dziurawych butach, zrobionych ze szmat, w mrozie i głodna. Strasznie ciężki to świat, a jednak piękny. Bo ludzie wierzyli, że „i ludzie będą inni… Piękniejsi, lepsi, bez złości…” Najbardziej chyba zdumiewające jest to, iż Hłasko był zaledwie 19-letnim chłopcem, bo jeszcze nie mężczyzną, kiedy kreślił tę bolesną i brutalną rzeczywistość. Nie wyobrażam sobie, co czuł i widział oczyma wyobraźni, kiedy tworzył. Książka dla każdego – uwrażliwia, otwiera oczy i uczy. Marek Hłasko – mistrz słowa, geniusz opowieści. „Matka patrzyła za nimi, jak ginęli za potockim rogiem: ojciec wysoki i ciężki, Budziejewski, człowiek wesoły jak ktoś, kto zawsze gwiżdże, że jakoś tam będzie, i Rączyn Janek, co głupio politycznie siedział. Budziejewska żona taż prowadziła ich krzyżem i dobrym spojrzeniem, jak tak człapali w coraz gęstszym przy końcu pochyłej ulicy błocie. A jesień była już późna, zewsząd osadzana przez zimę i jeszcze raz – coraz zimniej i głodniej. Rysiek przesiedział zimę w domu jak stary dziad, co gnaciska sobie wygrzewa, tylko że przy wystygłym piecu. Przesiedział, bo z butów zostały tylko blaszki zdarte, a z zarobków ojca nie zostawało już na nic.”

Czy ta opinia okazała się przydatna?

0|TAK NIE|0

Pytania i odpowiedzi (0)

Zadaj pytanie

Nikt nie zadał jeszcze pytania.


Udostępnij