Jarosław Kurka budzi się któregoś dnia w całkiem nowej rzeczywistości. Jest rok 1989. Żegnajcie, towarzysze! Idzie nowe. Gospodarczą drogę donikąd zastępuje kapitalizm w swej surowej jeszcze i dzikiej postaci. Odchodzi uładzony i oswojony świat, w którym dyrektor Kurka czuł się bezpiecznie. Jak się zachowa, gdy ostatecznie uświadomi sobie ogrom otaczających go zmian? Czy pozwoli, by zawładnęły nim nostalgiczne wspomnienia? Czy zawalczy o należną mu pozycję i szacunek? Wyścig o odnalezienie swojego miejsca w nowo urządzonym świecie spędza mu sen z powiek. Podobnie jak piękna Katarzyna, z którą nawiązuje wyjątkową relację…
Rzeczywistość nie odbiegała zanadto od snów Jarosława Kurki. Miała coś z sennych koszmarów, tyle tylko że nie dało się jej nijak zatrzymać i odprawić w niebyt. Chwilowa przerwa w obcowaniu z codzienną udręką mogła zaistnieć tylko po zapadnięciu w sen, ale ten wcale nie musiał przynosić wyłącznie wytchnienia, o czym sam miał okazję przekonać się, i to niejeden raz. Dotkliwość bezlitosnej rzeczywistości swoje źródło miała w czasach niezbyt odległych, ba, prawie tak bliskich, że wydawały się wyciągać pomocną dłoń, ale ta pozostawała z każdym przemijającym dniem już tylko blednącym złudzeniem odchodzącej w niebyt nadziei.