Po co?
Najczęściej zadawane pytanie, które pojawia się podczas rozmowy z himalaistami, brzmi: co ich tak pociąga w niedotlenieniu i odmrożeniach na kilku tysiącach metrów nad poziomem morza? Prawie sto lat temu Brytyjczyk George Mallory zniecierpliwiony indagowaniem, po co chce trzeci raz próbować wejść na Everest, uciął: „Bo tam jest!”. Dzisiejsze odpowiedzi są zbliżone. Szwajcar Erhard Loretan (zginął w górach, podobnie jak Mallory) stwierdził: „Nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego się wspinam – tak jak nigdy nie zadawałem sobie pytania, dlaczego żyję”.
Na co?
Wspinaczka to jedno, liczy się jednak osiągnięcie szczytu. Ale już samo wyznaczenie wierzchołka i ustalenie jego wysokości to sprawa nieoczywista. Nawet Rysy mają trzy wierzchołki (najwyższy i najniższy leżą po słowackiej stronie). W sierpniu 2020 r. po nowych pomiarach ogłoszono, że polski ma 2500, a nie 2499 m. Nepalski ośmiotysięcznik Annapurna to masyw, w którym najwyższy punkt jest otoczony szesnastoma sześciotysięcznymi i trzynastoma siedmiotysięcznymi szczytami, a i sam wierzchołek to w gruncie rzeczy trzy wypiętrzenia, każde innej wysokości. Wysokość gór też nie jest stała – zmieniają ją trzęsienia ziemi i obrywy wielotonowych lodowych nawisów, mierzyć ją można z pokrywą śnieżną albo bez. Globalne ocieplenie podnosi poziom mórz, który jest kluczową stałą w tym rachunku. Dlatego nie wiadomo, ile dokładnie mierzy Mount Everest, najwyższy szczyt ziemi. Według Chińczyków – 8844,43 m n.p.m., według Nepalczyków – 8848 m (tak wyliczyli w 1831 r. Brytyjczycy), Amerykanie podają 8850 m.
Jak?
Kiedy do pionierskiego zdobycia pozostało niewiele wierzchołków, nakręca się spirala innych wyzwań: wyznaczyć nową drogę, wspiąć się bez maski tlenowej, wejść i zjechać na nartach, ani razu ich nie odpinając. Albo tak jak Brytyjczyk Eamon Ginge Fullen – wdrapać się na najwyższą górę każdego państwa na świecie. Ma za sobą 170 krajów, nerwowe poszukiwanie 75-metrowego szczytu Państwa Watykan i atak serca na Evereście.
A Polacy?
W wielkiej historii zdobywania Polacy znaleźli dla siebie miejsce. Odgrodzeni od najwyższych gór żelazną kurtyną, zaczęli późno. Nie mogli już być jako himalaiści pionierami – ale latem. Ośmiotysięczniki jako pierwsi pokonywali więc zimą. Okrzyknięto ich lodowymi wojownikami. Pozostało ostatnie wyzwanie – niezdobyty zimą K2. W 2020 r. miała ruszyć polska wyprawa. Koronawirus zmusił do rewizji tych planów.
Przedstawiamy galerię czołowych himalaistów świata; ich życie składa się na zwięzłą historię wielkiej wspinaczki.
Zapraszamy do lektury