W maju 2019 r. przypada 15. rocznica przyjęcia Polski (i dziewięciu innych krajów Europy Wschodniej, Środkowej i Południowej) do Unii Europejskiej. Także w maju odbędą się kolejne wybory do Parlamentu Europejskiego. Można by powiedzieć: święto wspólnej Europy! Ale nawet eurooptymistami targają niepokoje.
W Polsce cieniem na rocznicy kładzie się okołounijny kontredans obozu władzy: w 2015 r. nowa ekipa zaczęła rządy od demonstracyjnego wyprowadzenia symboliki UE z urzędowej przestrzeni. A wiosną 2019 r. ni z tego, ni z owego ogłosiła, że Polska jest sercem Europy i da jej przykład. Jak słusznie ktoś zauważył: rządząca partia chce nie tyle wyprowadzić Polskę z UE, co unię z Polski.
Na kontynencie cieniem na wyborach do PE kładzie się kontredans brexitowy. Ale też w wielu innych krajach obserwujmy wzrost poparcia dla rozmaitych formacji eurosceptycznych, czasem jawnie wrogich samej idei europejskiej unii. Jakże daleko od atmosfery, która towarzyszyła 60. rocznicy podpisania założycielskich traktatów rzymskich, obchodzonej raptem dwa lata temu. Wydaliśmy wówczas na tę okoliczność „Pomocnik Historyczny”, tak wyjaśniając jego ideę:
W historii Europy nic nie było proste. Żaden inny kontynent nie bywał tak rozdrobniony, skłócony i wyniszczany w stu-, trzydziesto- czy choćby tylko siedmioletnich wojnach. Aż wreszcie po dwóch morderczych światowych konfliktach militarnych w XX w. zlęknieni Europejczycy postanowili przełamać narodowe, polityczne, kulturowe egoizmy i zbudować trwałą wspólnotę, która da siłę demokratycznej Europie.
Ojcowie założyciele Unii Europejskiej nie stąpali po ziemi niczyjej, mogli odwołać się do przeszłości. W dziejach Europy są zapisane liczne próby jednoczenia kontynentu poprzez polityczne sojusze, militarną przemoc. A rozliczni myśliciele już od antyku projektowali paneuropejskie utopie wspólnotowe. Historia uczy przy tym, że nic nie jest dane na zawsze. Uczy też, że silnym spoiwem wspólnotowym są lęk i poczucie słabości. To było to genialne odkrycie ojców założycieli powojennej Europy – dziś ponownie targanej egoizmami narodów i państw. Ku czemu zatem Europa da się porwać w XXI w.?
To ostatnie pytanie dwa lata później jest jeszcze bardziej intrygujące. Warto więc przepowiedzieć sobie ponownie (na okoliczność rocznicy obecności w UE i wyborów do PE), jak to było z poszukiwaniem europejskiej tożsamości w dziejach kontynentu. Wznawiamy „Pomocnik” o dziejach wspólnej Europy, uzupełniony o analizy związane z najświeższymi w tym obszarze wydarzeniami.
Zapraszamy do lektury!