Chłodne bieguny Ziemi niezmiennie rozpalały wyobraźnię pokoleń, tym bardziej zresztą, im mniej były dostępne. Starożytni snuli domysły o Ziemi Thule na dalekiej północy i o lądzie Terra Australis Incognita na dalekim południu. W epoce wielkich odkryć geograficznych żeglarze na coraz lepszych, lepiej nawigowanych statkach zbliżyli się do kół polarnych; okazało się wówczas, że istnieje życie (także w postaci rodzimych ludów) poza Śródziemnomorzem. Potem nastał czas romantyków, którzy w Arktyce znaleźli wszystko, co im w duszy grało: tajemniczość, wzniosłość, horror. Na przykład Cyprian Kamil Norwid chciał zatrudnić się jako rysownik w polarnej wyprawie, a kanoniczny „Frankenstein” Mary Shelley to w istocie opowieść o niezwykłym rozbitku odkrytym na lodowym polu przez pewnego kapitana płynącego na podbój bieguna północnego.
Rewolucja techniczno-naukowa w XIX w. pozwoliła ostatecznie zweryfikować różne domysły i wyobrażenia; nastąpiła tzw. heroiczna epoka badań polarnych. Odkryto wszystko, co było do okrycia, zdobyto, co było do zdobycia. I zamieniono – głównie Antarktydę – w gigantyczne laboratorium naukowe.
Okazuje się jednak, że rzeczywistość wymaga od ludzkości ponownego uruchomienia wyobraźni w sprawie ziemskich biegunów – z dwóch co najmniej powodów.
Po pierwsze – obszary polarne są czułym rejestratorem niepokojących zmian klimatycznych na globie.
Po wtóre – związane z ociepleniem topnienie lodowców odsłania dostęp do wielkich zasobów surowców naturalnych (głównie ropy i gazu). Nie trzeba tłumaczyć, co to oznacza w obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej na świecie. Już zaczął się kolejny wyścig do biegunów – z nowym, ważnym uczestnikiem, Chinami.
Sporo emocji, jak na mroźne odludzie, prawda?
O tym wszystkim traktuje najnowszy „Pomocnik Historyczny”.
Zapraszamy do lektury!