Bałwochwalstwo współczesne przybrało najgorsze formy od początków istnienia świata, gdyż to ludzie szczycący się „światopoglądem naukowym”, ludzie wykształceni zupełnie się poddali bożkom przez siebie wytworzonym. Jest to najgorsza postać zatwardziałości serca, gdyż bałwochwalca nowożytny zamknął się w swoich przekonaniach, umotywował to „naukowo” po to, by z tego labiryntu ciemności nie wyjść. Współczesne bałwochwalstwo deformuje człowieka, odrzuca porządek natury, w tym szczególnie natury ludzkiej, aby brnąć coraz dalej w złudnym przekonaniu, że to on sam jest demiurgiem rzeczywistości – wskazuje Artur Winiarczyk, redaktor naczelny „Miesięcznika Egzorcysta”, we wprowadzeniu do marcowego numeru.
Działalność wróżbiarska i życie na usługach złego ducha doprowadziły mnie do depresji, potem do psychozy maniakalno-depresyjnej, a w konsekwencji do opętania. Pomimo prób zerwania z dotychczasową działalnością wracałam do niej. Założyłam nawet własną gazetę poświęconą wróżbiarstwu. Sama układałam horoskopy, których treść zależała od ilości spożytego przeze mnie alkoholu, podobnie było z artykułami. Redaktor naczelna jednego z tytułów, do którego pisałam, popełniła samobójstwo. Źle też działo się w moim otoczeniu. Coraz bardziej upadałam zdrowotnie, moralnie i etycznie. Nienawidziłam siebie. Kilkadziesiąt razy nieskutecznie próbowałam odebrać sobie życie – wyznaje w swoim świadectwie Małgorzata Maria.
Przychodzili do mnie w wizjach święci, a nawet Trójca Święta. Prowadzili mnie najpierw Anioł Stróż, a potem Pan Jezus. Te głosy kazały mi układać modlitwy, litanie, koronki. Robiłam to. Głosy mówiły, że ich celem jest zamykać bramy piekieł. Głosy mówiły mi też, że mam uzdrawiać ludzi, egzorcyzmować, zamykać wrota piekieł przez te modlitwy i śpiew. Te głosy zaczęły mnie jednak coraz bardziej męczyć. Przez kilka tygodni słyszałam je dniami i nocami. Osobiście prowadził mnie Pan Jezus. Nie mogłam jednak spać, nie mogłam na niczym się skupić. Musiałam opowiadać o moim życiu świętym, którzy też pytali mnie, do czego jestem powołana. Co chwilę przychodził inny święty, któremu ponownie opowiadałam o moim życiu i powołaniu. Święci chcieli ze mną w przyszłości pracować i pomagać mi w egzorcyzmowaniu. (…) Zrozumiałam, że te wszystkie widzenia pochodzą od szatana – mówi w swoim świadectwie Marianna.
Spowiedź wszystko przerywa. Daje motywację. To jest sposób walki. Ten czy inny wybryk, który od czasu do czasu zdarza się w sferze seksualnej, stanowi słabość. Ale idziemy do spowiedzi, bo ona daje nam motywację. Jeśli upadłeś, nie czekaj, nie odkładaj. Jeśli odkładam spowiedź, zaczyna pojawiać się pokusa: skoro wyspowiadam się z jednego grzechu, to mogę wyspowiadać się z 5 kolejnych grzechów, czyli mogę sobie jeszcze 4 razy na coś pozwolić – mówi ks. Piotr Glas, były egzorcysta posługujący w Wielkiej Brytanii, w wywiadzie dla naszego miesięcznika.
Wraz z nadejściem „nowoczesności”, a w szczególności wraz z humanizmem i protestantyzmem, wymiar ascetyczny zaczął schodzić na dalszy plan. Tradycyjne praktyki ascetyczne, zwłaszcza te odnoszące się do ciała (post, wstrzemięźliwość, milczenie, oddalenie itp.), zaczęto postrzegać jako pewnego rodzaju pogardę dla ciała. (…) Niestety, zapomniano o celu, a więc sensie chrześcijańskiej ascezy. Asceza nie jest bowiem celem samym w sobie, lecz ma za cel prymat życia duchowego, a więc jedność z Bogiem – stwierdza ks. dr Matteo De Meo w tekście „Post w praktyce egzorcyzmów”.
Obecnie mamy do czynienia m.in. z następującymi formami bałwochwalstwa: spirytyzm ukierunkowany na wróżenie, tzn. wzywanie zmarłych lub duchów, aby wypytać ich o przyszłość lub radę; astrologia, w której na podstawie położenia gwiazd i planet przewidywana jest przyszłość osoby lub świata; wróżenie z kart tarota; chiromancja, czyli czytanie z dłoni; geomancja, która polega na przypisywaniu sobie mocy wróżbiarskich, nadających jakimś przedmiotom nadzwyczajne właściwości (wahadełko, kryształowa kula); hydromancja (wróżenie z wody), areomancja (wróżenie z powietrza), wróżenie z ognia, z trzewi – podkreśla ks. prof. dr hab. Andrzej Zwoliński.
Wielu Rosjan, którzy mają możliwość wyjazdu, studenci i dorośli, chcieliby przyjść do Kościoła katolickiego, ale chcą na warunkach prawosławnych: przyjść, zapłacić, zostać ochrzczonym, mieć pogrzeb i raz w roku być w kościele. A u nas są natomiast katechezy, trzeba chodzić do spowiedzi (przynajmniej raz w roku), co niedzielę do kościoła. To zniechęca. Ludzie wytrzymują rok, półtora, dwa. A tych, co chodzą na zajęcia, jest 12 osób. Raz doświadczyłem nienawiści, nieżyczliwości. Kiedy zbierałem dokumenty w sprawie kościoła, udałem się po projekt do biura architekta miasta. Wchodzę do pracowni, architekci rysują przy deskach, ja pod koloratką, a ktoś krzyczy: Won! – mówi ks. Grzegorz Zwoliński, kapłan posługujący w Kirowie w Rosji, w kolejnym wywiadzie zamieszczonym w naszym miesięczniku.
W numerze także m.in. o Matce Bożej ze wzgórza, a także o tym, co powiedział kard. Reinhard Marx. Ponadto odpowiedzi na pytania: dlaczego protestanci nie czczą Matki Bożej?, oraz: czy Świadkowie Jehowy słusznie zarzucają katolikom, że oddając cześć świętym wizerunkom, dopuszczają się bałwochwalstwa?