Znalazłem się w środku pędzącej lawiny, (…) nadszedł przełomowy moment w moim życiu, (…) ostatecznie przekonałem się do swojej maksymy „żyj szybko i na wesoło”.
Tylko on mógł zgubić złoty medal mistrzostw świata w knajpie i rozbić Kryształową Kulę, którą nadał jako bagaż w samolocie. Wychowany w spartańskich warunkach komuny hippisów, bez szkoły – postanowił czerpać z życia całymi garściami: „Wszelkie uzależnienie – od narkotyków, alkoholu – jest czymś złym. Ale jeszcze gorszy jest (…) strach przed życiem. A z niego nie można się wyleczyć na czterotygodniowym odwyku”.
Nie do zatrzymania, nie do poskromienia, po prostu rozbrajający.
Bode Miller jest tylko jeden.
Krytykowany za specyficzny styl jazdy i mnóstwo nieukończonych zawodów Bode starał się po prostu „zjechać jak najszybciej”. Efekt? Pięć medali olimpijskich, pięć medali mistrzostw świata, dwa Puchary Świata.
A to jeszcze nie koniec. Bode właśnie wrócił na stok. Tęskniliśmy.